Najważniejszym pojęciem filozoficznym ostatnich trzech stuleci było niewątpliwie pojęcie cogito, podmiotu. Jego oszałamiająca kariera (żeby użyć języka kultury popularnej), wynikała, jak się wydaje, z dwóch powodów: po pierwsze filozofia podmiotu – obnażając głęboką strukturę rozumu albo pracę świadomości – realizowała znakomicie krytyczne zadanie myślenia: walkę z przesądami i dogmatami umysłu; po drugie ta filozofia, wzywając swoich czytelników do podmiotowości albo upodmiotowienia, mogła podjąć się zdania, które przez wiele stuleci było zastrzeżone dla religii: wyzwolenia człowieka, emancypacji ducha, budowy Królestwa Bożego na ziemi. Nie było to zresztą wcale zadanie nowe. Idealizm niemiecki, który dał filozoficzną wykładnię postępu naukowo-technicznego i Rewolucji Francuskiej, przywracał w gruncie rzeczy filozofii cele Platońskiego Państwa.
Tak było do czasu, gdy w imię tych samych ideałów – radykalnego krytycyzmu i duchowej emancypacji – pojęcie cogito odrzucono, szukając głębszych, niż podmiotowe, źródeł sensu i wyższych, niż tylko ludzkie, celów filozofii. Fryderyk Nietzsche, który zainaugurował ten proces, mówił o Woli, jej skrytych siłach, a także o tym, że trzeba przezwyciężyć człowieczeństwo i na jego miejscu ustanowić – wznieść – jakąś wyższą, nadludzką postać życia. Ludwik Wittgenstein i Martin Heidegger, każdy na swój sposób, odsłaniali językowe uwarunkowania cogito i wzywali swoich czytelników do mistycznego milczenia (choć to milczenie każdy z nich rozumiał już inaczej). Francuscy nietzscheaniści lat sześdziesiątych i siedemdziesiątych zeszłego stulecia obalali podmiot i człowieczeństwo, chcąc rozpętać anonimowe siły dyskursu, anarchiczne energie pragnienia i produkcji, które – w ich przekonaniu – rządzą i kierują wszelką świadomością.
W tym wielkim procesie dochodzimy dzisiaj do jakiegoś punktu zwrotnego. Filozofowie różnych kierunków i tradycji wracają oto znowu do pojęcia podmiotu. I właśnie tym próbom – tym poszukiwaniom – postanowiliśmy poświęcić drugi numer naszego pisma. Otwierają go Fragmenty o eschatologii Luigi Pareysona, który w latach osiemdziesiątych, starał się odnowić zapomnianą tradycję teozofii niemieckiej, tradycję Böhmego i Schellinga, i przywrócić w ten sposób dawne pojęcie wolności. Forma tych notatek – ich nieporządek – może w pierwszej chwili zniechęcić czytelnika. Jednak Pareyson mówi o rzeczywistości, która jest nieciągła, o chaosie życia i Wolności, która z tego chaosu się podnosi. Nieporządek tego tekstu odzwierciedla więc jakiś fundamentalny nieporządek świata, który zobaczył Pareyson. W dziale esejów zgromadziliśmy teksty poświęcone różnym współczesnym figurom cogito – takim, jak psychoanalityczny pacjent, Heideggerowskie Dasein, Spinozjański mędrzec i wreszcie esteta Kierkegaarda.
W archiwum filozofii polskiej drukujemy natomiast Jana Śniadeckiego, patrona polskiego pozytywizmu i myśli analitycznej, a także wielkiego przeciwnika romantyków. Jan Śniadecki dziś jeszcze wzbudza ogromne namiętności. Jest filozofem kochanym i filozofem nienawidzonym. Paradoksalnie jednak, będąc emblematem pewnej wyrazistej postawy intelektualnej, jest on także filozofem nieczytanym.
Wawrzyniec Rymkiewicz
redaktor naczelny