English

    ROSYJSKA OTCHŁAŃ 1917

    Kronos41
    2/2017
    ROSYJSKA OTCHŁAŃ 1917
    projekt okładki:
    Tomasz Bardamu

    Tych parę anegdot, które zamierzam przedstawić Państwu na początku, powie nam więcej o stosunku Rosjan do zachodniej filozofii aniżeli  liczone na kopy uczone komentarze.


    Pierwsza z nich rzuca  jakieś  światło na pracę jednego z największych pisarzy rosyjskich. „Rozkoszuję się i zadowalam samotnością” – pisze Iwan Turgieniew do Michaiła Bakunina. „I pracuję, bardzo dużo pracuję. Na przykład wczoraj przyjąłem za jednym zamachem Kartezjusza, Spinozę i Leibniza, teraz czytam Fichtego. Tu ma Pan przebieg myśli: Wir sollen einen absoluten Grundsatz finden, buaaaa, zaraz skonam, dajcie tu drew, trzeba by to puścić z dymem. I dalej: das Ich setzt sich als Nicht-Ich..., hahaha, chyba zejdę. Trochę powagi! Potrząsam z niedowierzaniem głową, patrzę jeszcze przez pięć minut w kominek, uśmiecham się pobłażliwie, czytam: im Ich ist das Princip sich zu setzen und das Princip – sich auch nicht zu [setzen], a potem w ogień z tym!” Anegdota druga jest lepiej znana. Bocznica kolejowa gdzieś na peryferiach Rosji radzieckiej. Na brudnej szybie pociągu ktoś postanowił oddać najkrótszą charakterystykę intelektualną autora Medytacji kartezjańskich: „Гуссерль – дурак!” („Husserl – głupiec!”).


    I odwrotnie: w Rosji zawsze podkreślano wielkość i oryginalność myśli niemieckiej. Wskazywano również na jej możliwie niebezpieczne konsekwencje dla rosyjskiego życia duchowego. Stosunkowo niedawno udostępniono badaczom archiwa carskiej ochrany, w których zachowały się pierwsze recenzje książek Kanta. Jako że wydał się on Cerkwi mocno podejrzany, nasyłano na jego zajęcia szpiegów mających dostarczyć streszczeń jego najważniejszych utworów. Pierwszymi krytykami filozofii Kanta w Rosji okazali się więc agenci tajnej policji. Wszystkie trzy anegdoty doskonale wpisują się w doniesienia o strzelaninie, do której miało jakoby dojść między czytelnikami Kanta gdzieś na wschodzie Rosji. W kolejce do monopolowego spierano się o jego filozofię moralną. Gdy uczestnicy sporu nie mogli osiągnąć porozumienia, jeden z nich wyciągnął pistolet i otworzył ogień. Padły trupy.


    Niemcy nie potrafią tego zrozumieć. Gdy w zeszłym roku brałem udział w międzynarodowej konferencji w Moskwie, pewna pani profesor z Niemiec nie mogła znieść, że tłumacząc na rosyjski każde zdanie z jej wystąpienia, w kółko jej przerywano. „Jak macie zrozumieć Heideggera, skoro nie rozumiecie po niemiecku! Uczcie się języków!” – grzmiała. Powiedziałem jej wtedy, że Niemcy nie mają żadnego wpływu na to, co Rosjanie zrobią z ich filozofią. Nie ma też znaczenia sposób, w jaki ją przyswajają. W którymś z petersburskich muzeów przechowuje się notatki Michaiła Bakunina z lektury Krytyki czystego rozumu; Lenin, o czym świadczą jego Zeszyty filozoficzne, zgłębiał Naukę logiki Hegla. Obaj omal nie zniszczyli wspólnego ludziom świata. Rosjanie zawdzięczają wszystko, jak twierdzą, Bogu lub przypadkowi.


    W latach poprzedzających Wielką Wojnę doszło w Rosji do konfliktu dwóch środowisk filozoficznych. Okcydentaliści związani z pismem „Logos” przekonywali, że dostarczają narzędzi koniecznych do odnowy filozofii narodowej i oczyszczenia jej z religijnych anachronizmów. Zarzucali tradycyjnej myśli rosyjskiej brak naukowości, nieodporność na wpływ doktryny prawosławnej, nieoryginalność, prowincjonalizm. „Pragnąc być filozofami – pisali – powinniśmy przede wszystkim być okcydentalistami. Musimy uznać, że jakkolwiek znaczące i interesujące byłyby poszczególne zjawiska w rosyjskiej filozofii naukowej, filozofia, która w dawnych czasach była grecka, obecnie jest przede wszystkim niemiecka” (przeł. M. Bohun). Władimir Ern, któremu oddajemy głos w „Prezentacjach”, nie chciał przystać na rozwiązanie proponowane przez redakcję „Logosu”. Kryzys kultury europejskiej, z jakim mamy do czynienia (mowa o pierwszej dekadzie XX stulecia), jest kryzysem samego rozumu pojętego jako Verstand, a więc bardziej jako pragmatyczny rozsądek niż jako Logos, którego rzekomo bronią okcydentaliści. Logos pojmowany jako Słowo to Rozum pojednany z naturą i Bogiem. Stanowi on rzeczywiste przezwyciężenie niszczącego w skutkach rozdwojenia na podmiot i przedmiot poznania, charakterystycznego dla epistemologii Kanta. O powrót do tak określonego Rozumu, strzegącego wartości Osoby, warto się strzelać, powiada Ern. Nie stanowienie podmiotowej autonomii moralnej, tylko zestrojenie ludzkiej duszy z duszą wszechświata może przynieść człowiekowi wolność, której on nie odrzuci ani też nie zechce poprawiać w imię wolności innej, prawdziwszej. W ocenie Erna kantowska etyka obowiązku to sposób na zdyscyplinowanie oddziałów wojskowych, nie zaś afirmacja wolności człowieka, być może dobra dla Prusaków, lecz śmiertelnie niebezpieczna dla Rosjan. Między innymi o tym właśnie pisał on w głośnym eseju o charakterystycznym tytule Od Kanta do Kruppa, wskazując na filozoficzne zaplecze militaryzmu niemieckiego, chcącego narzucić światu mechanistyczne ujęcie rzeczywistości oraz swoje rozumienie prawa.


    Autor Walki o Logos żywił głęboką nieufność do myśli niemieckiej, szerzej zaś – do Europy. Opowiadał się za zwrotem w kierunku bogactwa kultury Słowian, czemu miałaby służyć nie tylko religia czy mitologia, ale przede wszystkim literatura. To zresztą najważniejsza differentia specifica duszy rosyjskiej, która doświadcza świata za pośrednictwem literatury. Widzi w nim piękno „zmyślone”, „wyobrażone”, przez co nie odczuwa realności jako takiej. W ten sposób patrzyła na świat Marina Cwietajewa – zawsze przez wiersze, cudze, ale także własne. Będąc dzieckiem, tak właśnie odczuła wytęsknione morze – naprzód przez wyobrażenie. „Morze jest tutaj i zobaczę je jutro. Tutaj i jutro. Takiej pełni posiadania i takiego spokoju posiadania nie zaznałam już nigdy potem. To morze było na moją miarę. Morze jest tutaj, ale nie wiem gdzie, a że go nie widzę – jest wszędzie, nie ma miejsca, gdzie by go nie było. Był to najwspanialszy przeddzień w moim życiu. Morze jest tutaj i morza tu nie ma” (przeł. W. Bieńkowska).


    Dla niezokcydentalizowanych, nie podążających za najnowszą modą Rosjan filozofia będzie zawsze wiązała się z literaturą. I odwrotnie: literatura jako szczególna forma namysłu nad światem stanowi nie tyle instrument jego poznawania, ile prawdę o nim. Rozmawialiśmy o tych sprawach na tegorocznej konferencji polsko-rosyjskiej na Uniwersytecie w Białymstoku. Niech ten numer „Kronosa” będzie jej miłą pamiątką.


    Piotr Nowak
    Zastępca Redaktora Naczelnego