Tę tajemnicę trzeba zdradzać studentom na pierwszej lekcji filozofii: Grecy nie są wcale starożytni. Te myśli nie należą do przeszłości. Nie tylko się nie starzeją, lecz wydają się – za każdym razem, gdy po nie sięgamy – zapowiadać coś nowego, przepowiadać przyszłość, kreślić kształt jakichś nowych i nieznanych doświadczeń. Tajemnica Greków to sekret wiecznej młodości. Zagadka pierwszego początku, który wciąż może być i który wciąż jest powtarzany.
Tak było zawsze. Kiedy filozofowie chrześcijańscy czytali Platona i Arystotelesa, znajdowali u nich dowody istnienia Boga i nieśmiertelności duszy. Tak jakby Grecy przewidzieli Objawienie i już zawczasu przygotowywali narzędzia pojęciowe dla jego zrozumienia i interpretacji. Renesansowi humaniści i oświeceniowi reformatorzy odkryli z kolei u Greków pochwałę ludzkiego Rozumu i projekt idealnego Państwa, które na ich oczach – jak sądził Hegel – właśnie się urzeczywistniło.
Wszystkie te dzieła stopniowo odchodzą w przeszłość. Teologia XIII wieku jest zabytkiem tradycji, do którego dostęp wymaga dystansu do współczesności i wielkiego wysiłku samowyrzeczenia. Oświeceniowa krytyka obraca się w dziecinne moralizatorstwo (nic gorszego nie może przytrafić się krytyce), a niemiecki idealizm staje się idealizmem w najgorszym, potocznym sensie tego słowa. Dwa gigantyczne procesy duchowe, których kumulację właśnie obserwujemy – z jednej strony rozpad chrześcijaństwa, Śmierć Boga, z drugiej kompromitacja idei społeczeństwa obywatelskiego, kres idei postępu i koniec marzenia o podniesieniu Człowieka – powodują, że nasze więzi z niedawną skądinąd przeszłością rwą się i rozluźniają. I tylko Grecy wciąż są aktualni. I znowu wydają się nowocześniejsi od naszej nowoczesności.
Co można znaleźć dzisiaj w ich pismach? Czytelnik
Państwa – prócz projektu równouprawnienia kobiet i krytyki demokracji – znajdzie w nim przede wszystkim problem relacji między naturą a konwencją. Państwo, uczy Platon, powinno być zgodne z naturą. Żeby jednak takie państwo stworzyć, trzeba zaprowadzić w społeczeństwie wysoce skonwencjonalizowany, a w gruncie rzeczy całkowicie sztuczny porządek. Wkraczamy właśnie w epokę biotechnologii, która w zupełnie nowy sposób układa stosunki między naturą a sztucznością. „Zdrowie” – dajmy ten jeden przykład – przestaje być czymś naturalnym w dawnym sensie tego słowa. Pytanie Platona, czym jest sztuczność zgodna z naturą, jest jednym z najbardziej niepokojących pytań przyszłości.
Pójdźmy jednak dalej: czytelnik
Etyki Nikomachejskiej – a w mniejszym stopniu także Platońskiego
Fileba – znajdzie u Greków moralność sytuacyjną i projekt dobrego życia bez zaświatowej, transcendentnej sankcji. Formuły te w pierwszej chwili brzmią staromodnie. Wydaje się, że chodzi tu o coś na kształt „etyki laickiej” w manierze dziewiętnastego stulecia. Jednak etyka Arystotelesa ma głęboki, religijny fundament: opiera się na poczuciu świętości życia, zagadkowości i nieprzewidywalności Natury. Dziś mówimy o „prawie naturalnym”, które jest – trudno uchwytną – wewnętrzną regułą naszych działań, trudną do rozpoznania zasadą harmonii, która wymyka się jakiemukolwiek planowaniu.
W tym numerze próbujemy zatem nakreślić możliwie szeroką panoramę greckiej metafizyki. Od problematyki etycznej i ontologicznej, którą prezentuje otwierający go
Fileb, przez filozofię polityki (dwie ważne rozprawy Leo Straussa) i eseje poświęcone religii Greków, aż po zamykającego cały tom Heraklita, który, choć chronologicznie pierwszy, jest u nas ostatni. Mówiono o nim, że jest irracjonalistą, przy czym irracjonalizm – ważne założenie – miał być czymś wstecznym, a w najlepszym razie niższym od racjonalizmu. Dziś radykalny racjonalista rozpoznaje w świecie fundamentalny Chaos. I dlatego Heraklit brzmi dzisiaj inaczej. Ciemna zapowiedź świata, o którego jedności stanowi konflikt. Mroczna wizja boga-dziecka, który gra w kości. Niepokojący obraz pierwotnej Wielości i Rozproszenia, do których każdy z nas – zasypiając – powraca…
Wawrzyniec Rymkiewicz
redaktor naczelny