Jacob Taubes w jednym ze swoich esejów wyznał rzecz, która z perspektywy filozofii klasycznej wydaje się niedorzeczna: „Do dzisiaj jestem nastawiony sceptycznie wobec każdej filozofii, która nie odnosi się konkretnie do historii. Bez historii nie da się zweryfikować nawet najbardziej abstrakcyjnych zasad metafizyki. Również jako profesora filozofii interesuje mnie wyłącznie historia”. Filozofów greckich zaś, skupionych na kontemplacji tego, co w świecie niezmienne: logosu, idei, formy, historia interesowała najmniej; mniej, jak podkreślił Arystoteles, niż poezja. Co kryje się za tą radykalną różnicą zainteresowań? Sam Taubes wskazywał to wyraźnie: „nowe pojęcie czasu i nowe doświadczenie historii” zrodzone w łonie objawienia judeo-chrześcijańskiego.
Inaczej bowiem niż w archaicznej myśli religijnej, wedle której to, co boskie, objawia się przede wszystkim w kosmosie i jego cyklicznych przemianach, teogonia ukazana w Biblii dokonuje się przede wszystkim w historii, która staje się miejscem spotkania człowieka z Bogiem. Doniosłość tej zmiany wydobyli Ojcowie Kościoła, konfrontując swoje klasyczne wykształcenie z biblijną wizją świata. Augustyn ogłasza więc w Państwie Bożym, pierwszej historiozofii Zachodu, że „koła wiecznego powrotu zostały rozerwane” przez niepowtarzalność wydarzeń zbawczych, a Maksym Wyznawca podkreśla, że w takim razie „istnieje moc duchowa historii”. Taka perspektywa oddziaływała zaś nie tylko na ich teologię, lecz także na ich antropologię i metafizykę, wciąż oparte na zasadach filozofii klasycznej: wpisanie stworzenia w proces przemian sięgający samej jego istoty stawiało pod znakiem zapytania niezmienność form i natur, a ukierunkowanie na eschaton zmieniało rozumienie doskonalenia się. Przez całe średniowiecze dwa paradygmaty: kosmologiczny, tworzący hierarchiczną drabinę bytów, i historyczny, wpisujący stworzenie w horyzontalny proces przemian, pozostawały w ciągłym twórczym napięciu, prowadząc do coraz głębszych przewartościowań w obrębie metafizyki. Jednak wraz ze scholastycznym odkryciem arystotelizmu kategorie kosmologiczne zaczęły w filozofii dominować, a teologia zatraciła zdolność tłumaczenia dziejów. Tak porzucona idea historii jako miejsca spełnienia się człowieka została z kolei podjęta i rozwinięta w nowożytnych historiozofiach Woltera, Comte’a, Marksa, programowo niechrześcijańskich, gloryfikujących postęp naukowy i społeczny.
W XX wieku na nowo przypomniano sobie, kto i dlaczego ogłosił, że koła wiecznego powrotu zostały rozerwane. Po katastrofach dziejowych nikt już nie chciał szukać odpowiedzi na pytanie o sens dziejów w świeckich historiozofiach, postrzeganych jako winne upiornych projektów społecznych, które do tych katastrof doprowadziły. Wtedy też z całą wyrazistością dostrzeżono kryjącego się za nimi „karła teologii” (metafory tej użył Walter Benjamin, zauważając, że teologia jest karłem, który z ukrycia porusza pionkami na szachownicy nowożytnych i współczesnych sporów ideowych), czyli ów paradygmat, w oparciu o który Comte czy Marks postrzegali historię inaczej, niż to robili Grecy. Dostrzeżenie tego karła dawało i daje do dziś dwie możliwości postępowania. Można próbować go ostatecznie zdemaskować i pozbawić mocy. Wzywał do tego już pod koniec XIX wieku Nietzsche, sięgając do przedchrześcijańskiej idei wiecznego powrotu; z kolei Eliade uważał, że w religiach należy na nowo przyjąć archaiczny model kosmocentryczny i tym samym wyzwolić się z „terroru historii”. Druga możliwość polega natomiast na przywróceniu karłowi właściwych rozmiarów i przyznaniu należnej mu roli, jak robili to Taubes czy Bierdiajew. Aby to uczynić, trzeba przemyśleć do końca teologię, antropologię i metafizykę w oparciu o judeo-chrześcijańską wizję dziejów.
Pięć lat temu „Kronos” opublikował pierwsze polskie tłumaczenie pism Joachima z Fiore, najwybitniejszego średniowiecznego historiozofa. W tym numerze „Kronosa” publikujemy dzieła franciszkańskich spirytuałów, ideowych spadkobierców Joachima. Spirytuałowie, podejmując fundamentalne wymiary jego historiozofii, połączyli je ze swoim franciszkańskim doświadczeniem radykalnego ubóstwa i nadali im nowy, pogłębiony wymiar. Odkrywanie dziś ich idei pozwala na zetknięcie się z jedną z najważniejszych w myśli zachodniej prób wydobycia „duchowej mocy historii”. Prób, bez których podejmowania Taubes nie wyobrażał sobie uprawiania filozofii.
Rafał Tichy
Redaktor Numeru