Pojęcie „teurgii” jest najważniejszym z zapomnianych, choć nadal czynnych pojęć cywilizacji europejskiej (a może, szerzej, całej ludzkości). Zwróćmy uwagę na zakres, jaki ono obejmuje. Z jednej strony msza święta jest w katolicyzmie i prawosławiu praktyką teurgiczną, w której chleb i wino zmieniają się w święte ciało Boga. Z drugiej strony idea przebóstwienia człowieka – w swojej oświeceniowej i materialistycznej właśnie artykulacji – powraca u dziewiętnastowiecznych radykałów i socjalistów (problemy filozoficzne, uważali oni, trzeba rozwiązać czynem; dawni filozofowie interpretowali świat – przypomnijmy tę słynną frazę – nowi będą go zmieniać).
I wreszcie, last but not least, czy we współczesnej technologii nie chodzi o stworzenie ciał doskonałych i niezniszczalnych, pozbawionych wad i usterek, a zatem – ostatecznie – boskich?
Wydaje się, że Jamblich dotknął czegoś zasadniczego, nawet jeśli mówienie o tym umieszcza nas nieuchronnie na marginesie racjonalnego dyskursu. Sam Jamblich zresztą znakomicie zdawał sobie z tego sprawę.