Dzieje pojęć umysłu i duszy to złożona i splątana sieć rozmaitych ścieżek, a każda z nich najeżona jest przeszkodami; niektóre wiodą donikąd, inne zwodzą już od samego początku albo biegną w ukryciu, jeszcze inne zawracają w stare myślowe koleiny lub wyrywają się w przód w pogoni za jakimiś chimerami.
Założycielskim mitem filozofii zachodniej jest przypowieść Platona o tym, że Sokrates nie umarł. Czym zatem jest to, co z człowieka nie umiera? Tradycja grecka nazywa to psychē, duszą. O duszy mówi się jednak wielorako – hē psychē legetai pollachōs – by sparafrazować Arystotelesa. Niemniej to ciągle jedna i ta sama dusza. Czym jest ona w istocie, skoro tak wielorako się jawi? Czym jest to, co nas boli, gdy idziemy do tego, który potrafi ją uleczyć, do terapeuty psychē? Jakiej odwagi wymaga od nas uznanie, że coś jej dolega; a nawet samo uznanie, że ona w ogóle jest. Czy jednak jesteśmy w stanie wyzwolić się z przesądów naszej epoki na temat duszy? Jak myśleć o duszy, gdy obwieszczono nam już śmierć Boga i śmierć człowieka? Nowoczesna psychologia, w dużej mierze wywodząca się z amerykańskiej tradycji behawioralnej, bierze klasyczną teologię i antropologię w nawias, by zacząć badanie duszy niejako od nowa. Zachowujemy się niczym dzieci, które na nowo odkrywają świat. Tradycyjne wyobrażenia duszy wydają nam się oderwane od naszego doświadczenia, są niezrozumiałe, urojone, mityczne. Historia psychologii zaczyna się dla nas pod koniec XIX wieku, od psychologii naukowej Wundta, jak gdyby wcześniejsza nauką nie była.