W wieku dziewiętnastym – nawet pod sam jego koniec – ludzie myśleli, że będzie tylko lepiej. Podróżowali parowcami, koleją, czytali gazety, korzystali z telefonu i łazienki, wysyłali wiadomości, które w jednej chwili dochodziły adresata. Oglądali filmy braci Lumière, fantazjując o upowszechnieniu Cinéoramy – ruchomych obrazów rzutowanych na ekran. Nawet ci, co pracowali w szwalniach po czternaście godzin na dobę, wyobrażali sobie, że ich wnuki pracować będą kiedyś po osiem. Exposition Universelle, która odbyła się w Paryżu w roku 1900, obejrzało ponad pięćdziesiąt milionów ludzi. Była to jedna z największych wystaw w historii świata. Ludzkość nie mogła nadziwić się sobie samej, jaka wspaniała jest i nowoczesna. Mało kto wątpił w triumf cywilizacji europejskiej, w jej bezwzględny prymat, w postęp.
Wszakże znaleźli się i tacy. Nietzsche, Dostojewski, Spengler, wielu innych, dostrzegali na ścianach kryształowego pałacu wyraźne rysy. Pęknie i runie – przepowiadali. Również Thomas Mann był świadom tych zagrożeń, gdy przeciwstawiał cywilizacji kulturę.