English

    Kronos 3 (22)/2012

    Kronos22
    3/2012
    ADORNO
    projekt okładki:
    Marek Chlanda
    Lektura Adorna stała się dla nas dzisiaj nieodzowna. Nie dlatego, by jego rady były w naszej sytuacji poręczne i przydatne do bezpośredniego zastosowania w praktyce. Przeciwnie – dlatego że jest on myślicielem, który przestrzega nas przed tym, co poręczne i przydatne do zastosowania w praktyce. Rzecz dzisiaj nie w praktyce, takiej czy innej: bardziej hobbesowskiej (stawiającej na rozbudowę Lewiatana) czy bardziej „naturalnej” (wolnorynkowej); bardziej kolektywistycznej albo bardziej indywidualistycznej. Nasze czasy – powiada Adorno w swoich wykładach o metafizyce (choć podkreśla, że mówi to „w smutnym i ironicznym sensie”) – są czasami teorii. Zamiast bezustannie uciekać od kultury do natury i z powrotem, musimy wreszcie zastanowić się nad ich splotem. Kultura poniosła klęskę. Nie dlatego, że nazbyt oderwała się od natury – przeciwnie: dlatego że była wciąż nazbyt naturalna. Że była maską instynktu samozachowawczego, paktem pokojowym i pociechą dla nieszczęśliwych egoizmów. Dlatego tak łatwo przeobraziła się w przemysł, stała częścią rynku – zawsze bowiem nim była, przynajmniej potencjalnie. Nie znaczy to, że w obliczu jej klęski odrzucić powinniśmy projekty tego, co wspólne, i zwrócić się ku własnemu wnętrzu; odizolowana jednostka od początku jest tworem kultury, a raczej – kultura i jednostka są wytworami tego samego procesu historii. Są płodami zasadniczo poronionymi – przyczyny klęski jednostkowego życia sięgają równie głęboko, co przyczyny klęski kultury.

    Od tej podwójnej klęski nie wolno nam odwracać głowy. Jej wyrazem i diagnozą jest według Adorna w pierwszym rzędzie sztuka nowoczesna.

    Jeśli nasz czas jest więc czasem teorii, to teoria naszego czasu musi być teorią sztuki, teorią estetyczną. Estetyka jest według Adorna dzisiejszym językiem metafizyki i teologii, językiem spraw ostatecznych. Rozpad języka komunikacji, ukazując klęskę jednostki i kultury, przynosi zarazem nadzieję, „wysoce paradoksalny kształt nadziei”. Klęska nie jest tożsama z nami, skoro wbrew niej próbujemy ją zrozumieć. Jest w nas coś, co z klęski się nie wywodzi, co zabija samą śmierć.