English

    Powrót Schellinga

    Kronos9
    1-2/2009
    POWRÓT SCHELLINGA
    Filozoficzną świadomość polskiego inteligenta – jego znajomość filozoficznej tradycji – określiły dwa fundamentalne dzieła. Była to z jednej strony trzytomowa Historia filozofii Władysława Tatarkiewicza, z drugiej – założona przez Irenę Krońską i Adama Schaffa seria Biblioteka Klasyków Filozofii. W obu tych przedsięwzięciach rzuca się w oczy ta sama nieobecność, słychać to samo przemilczenie. Zostali w nich zmarginalizowani, albo w ogóle pominięci, Schelling i Nietzsche.

    Wydawcy BKF nie uznali za stosowne umieścić Nietzschego pośród klasyków filozofii. Z kolei Tatarkiewicz na wstępie poświęconego mu rozdziału donosi, że autor Genealogii moralności, „wielbiciel siły i życia, apostoł bezwzględności, był (…) człowiekiem wątłym i chorym”. Sugestia jest aż nadto oczywista. Nietzschem powodowały kompleksy. Schelling nie został potraktowany dużo lepiej. Pierwsze jego wydanie w serii BKF to dopiero rok 1979, przy czym – dla bezpieczeństwa – tłumaczono tylko dzieła z wczesnego okresu jego twórczości. Czytelnik ciekawy poglądów Schellinga mógł się dowiedzieć od Tatarkiewicza, że autor Systemu filozofii Natury i twórca fizyki spekulatywnej „nie posiadał metody naukowej” i był – to w ustach Tatarkiewicza zarzut zabójczy – „na pół filozofem, a na pół poetą”.

    Nie był to oczywiście przypadek. Krońska, Schaff i Tatarkiewicz – choć na różne sposoby – wierzyli w oświeceniowy Rozum. Staliniści wierzyli weń maksymalistycznie. Chcieli sowieckimi kolbami wbić go do głowy Polakom. Z kolei Tatarkiewicz, uczeń neokantystów, wierzył weń skromnie i minimalistycznie. Sądził, że Rozum potrafi sam się ograniczyć. To, czego był tutaj świadkiem, cała groza i patos XX wieku, nie zachwiały ufności, jaką pokładał w akademickiej estetyce i teorii poznania.

    Dla Tatarkiewicza, dla Krońskiej i Schaffa, a za nimi dla całej rzeszy polskich filozofów i inteligentów ubiegłego stulecia, Nietzsche i Schelling byli niestrawni. Nie ogarniali ich emocji, nie rozumieli ich dramatu, nie widzieli problemu – choć, paradoksalnie, ten problem był właśnie ich problemem (albo – żeby wyrazić się ściśle – to oni byli tym problemem). Postępowy inteligent, nauczyciel ludzkości, jest bowiem formą chwiejną. Nietzsche i Schelling zobaczyli jako pierwsi, że oświeceniowy Rozum wypada z własnych zawiasów; że zatem – z jednej strony – projekt emancypacyjny obraca się we własne przeciwieństwo, prowadząc do zbydlęcenia człowieka, a z drugiej strony – że wprawiony w ruch przez Kanta mechanizm krytyczny nie może się zatrzymać, lecz musi konsekwentnie wszystko podważyć i obrócić na nice. W obliczu tego odkrycia obaj stali się anty-nowoczesnymi postępowcami. Nietzsche szukał jakiejś formy nadludzkiej, Schelling – Chrystusowej progresji, która dziś jeszcze przekracza najdalsze znane nam horyzonty postępu.

    Nietzsche – filozof przeklęty – wielką pracą ostatnich kilkunastu lat został na powrót przywrócony polskiej kulturze. Napisano o nim kilka świetnych rozpraw, a nowe przekłady jego dzieł mogą być wzorem dla wszystkich tłumaczy. Schelling wciąż jeszcze czeka na odkrycie; na to, żeby przywrócić mu należne miejsce w naszej świadomości.

    Podwójny tom naszego kwartalnika ma położyć podwaliny pod jego powrót. Czytelnik znajdzie tu pierwsze polskie przekłady kluczowych ustępów ostatniej filozofii Schellinga. W dziale Eseje zgromadziliśmy natomiast teksty współczesne, konfrontujące jego myśl z różnymi nowoczesnymi ideami: od Habermasa do Heideggera, od Baudrillarda po Badiou, od Derridy do Jonasa. Kontrapunktem dla tych rozpraw są teksty filozofów rosyjskich (w XIX stuleciu Schelling stał się na chwilę narodowym filozofem Rosjan), a przede wszystkim – zamykający tom wybór fragmentów Ojcze nasz Augusta hr. Cieszkowskiego, dzieła niewznawianego od lat osiemdziesięciu. Dla polskich mesjanistów Schelling był najważniejszym punktem odniesienia. Wracając do Schellinga, wracamy zatem także do naszej własnej, niesprawiedliwie zapomnianej tradycji filozoficznej. Jeśli chcemy myśleć po polsku, a nie tylko imitować zagraniczne mody, musimy tę tradycję krytycznie przemyśleć.


    Wawrzyniec Rymkiewicz

    redaktor naczelny